Szokujący materiał Stonogi o zakładzie pogrzebowym. Współwłaściciel Charona przedstawił nam swoją wersję
Zakład pogrzebowy Charon został zdewastowany po publikacji szokującego nagrania (fot. Facebook / Zbigniew Stonoga)
Kilka dni temu Zbigniew Stonoga, kontrowersyjny biznesmen i youtuber, opublikował na swoim Facebooku wstrząsające nagranie, w którym były pracownik elbląskiego zakładu pogrzebowego Charon mówi o przypadkach okradania grobów i bezczeszczenia zwłok. Miał się tego dopuszczać jego współpracownik.
Rozmówca Zbigniewa Stonogi, pan Eryk, opowiada również o okolicznościach zwolnienia z pracy. Miało do tego dojść na skutek pisma z prośbą o zakończenie z nim współpracy przez współpracowników do szefa firmy. Uważa, że inni pracownicy traktowali go źle, bo opowiedział przełożonemu o okradaniu grobu przez jednego ze współpracowników:
Pismo pracowników zakładu pogrzebowego skierowane do właścicieli Facebook / Zbigniew Stonoga (screen z nagrania)
„To było dwa tygodnie temu. Od tamtej pory pracownicy w zakładzie cały czas robili mi pod górę. W końcu napisali pismo, że nie chcą ze mną pracować. Szef wezwał mnie do biura i mnie zwolnił. Powiedział, że skoro nie potrafię się dogadać z grupą, to będę zbierał chrust w lesie”.
Zapytaliśmy Piotra Buczkowskiego, współwłaściciela zakładu pogrzebowego Charon, o to, jak wyglądało zwolnienie pana Eryka z pracy i czy to prawda, że został zwolniony po wpłynięciu do niego pisma z prośbą o usunięcie pana Eryka ze stanowiska podpisanego przez innych pracowników firmy.
Wstrząsające nagranie dotyczące zakładu pogrzebowego w Elblągu
– Pan Eryk został zwolniony wskutek nienależytego wykonywania obowiązków – wyjaśnia Buczkowski. – Pan Eryk nie przychodził punktualnie do pracy. Zwalniał się z pracy. Za pana Eryka ciężką pracę wykonywali inni pracownicy, co powodowało niezadowolenie i konflikt wśród załogi pracowniczej. Pan Eryk potrafił nie stawić się do pracy lub przychodzić do niej z kilkugodzinnym opóźnieniem.
W materiale Zbigniewa Stonogi znalazł się również fragment nagrania audio z jednego ze spotkań pracowników firmy, na którym omawiane jest zachowanie pozostałych pracowników wobec pana Eryka.
„Ja też proszę, jak ktoś ma coś do mnie, żeby mi powiedział. Może gdzieś tam się w pracy bardziej podciągnę, będę się bardziej starał” – mówi na nagraniu pan Eryk.
„Słuchajcie, jeżeli chodzi o Eryka, ja nie chcę sytuacji takich, że jakiś jest, nie wiem, wyalienowany czy nie wiadomo co. I jeżeli chodzi o uważanie, że jest »podpier***em« czy, kur***, kim, bo już na bank to uważacie, to sprawa wyglądała zupełnie inaczej” – kieruje swoje słowa do pracowników na nagraniu kobieta, która później przyznaje, że pan Eryk nie jest jedyną osobą, która mówiła o takim zachowaniu zwolnionego pracownika i że nie była to pierwsza taka sytuacja. Padają też słowa o handlowaniu narkotykami.
Piotr Buczkowski uważa, że zastrzeżenia wobec pana Eryka pojawiały się ze strony współpracowników tylko w kontekście „nienależytego wykonywania przez niego pracy”.
– Żadne inne kwestie nie były powodem zgłaszania w stosunku do niego uwag. Zastrzeżenia do pana Eryka dotyczyły np. tego, że unikał wykonywania cięższej pracy, którą robili za niego inni pracownicy. To powodowało swoistego rodzaju konflikty w załodze. Pan Eryk bardzo niepoważnie podchodził do swoich zadań.
Dopytaliśmy go również o słowa wypowiedziane o panu Eryku w stronę Zbigniewa Stonogi, gdy ten kontaktował się z nim w celu dogadania spotkania, które finalnie się nie odbyło. Buczkowski stwierdził podczas rozmowy telefonicznej ze Stonogą, że „z panem Erykiem jakieś dziwne rzeczy się dzieją”. Rozmowę telefoniczną z współwłaścicielem zakładu Stonoga opublikował również na swoim Facebooku.
Współwłaściciel zakładu pogrzebowego: „Wyrażałem pełną gotowość do spotkania z panem Stonogą”
– Pan Eryk nie wykonywał należycie swojej pracy – tłumaczy Buczkowski. – Okazywał wręcz lekceważący do niej stosunek. Pan Eryk nie przychodził punktualnie do pracy. Zwalniał się z pracy. Za Pana Eryka ciężką pracę wykonywali inni pracownicy, co powodowało niezadowolenie i konflikt wśród załogi pracowniczej. Pan Eryk potrafił nie stawić się do pracy lub przychodzić do niej z kilkugodzinnym opóźnieniem.
Na nagraniu Piotr Buczkowski wyraził gotowość do spotkania się ze Zbigniewem Stonogą. Na podany numer telefonu wysłał mu swój adres e-mail, na który Stonoga miał wysłać zagadnienia, które zostaną podjęte podczas spotkania. Miało do niego dojść w poniedziałek ok. godz. 10. Ostatecznie do spotkania nie doszło.
– Wyrażałem pełną gotowość do spotkania z panem Stonogą – tłumaczy szef Charona. – Pan Stonoga nie przesłał mi mailem obiecanych pytań i ostatecznie zrezygnował z przeprowadzenia ze mną wywiadu przed kamerą. Na ten wywiad umówieni byliśmy w poniedziałek, w dniu 10 października 2022 r. Pan Stonoga opublikował swój materiał wideo dzień wcześniej, a zatem w niedzielę.
Zapytaliśmy również o to, czy zdjęcia opublikowane przez Zbigniewa Stonogę przedstawiające według autora nagrania i jego rozmówcy worki ze zwłokami leżące na podłodze pochodzą z Charona.
Zdjęcie opublikowane w materiale Zbigniewa Stonogi mat. Facebook / Zbigniew Stonoga
– Sprawa ta będzie badana w toku postępowania prowadzonego przez organy ścigania – przekazuje „Wyborczej” Buczkowski. – Wskazuję, że w firmie Charon nigdy nie dochodzi do tego, aby zwłoki trzymane były bezpośrednio na ziemi. Znajdują się one na noszach i są okryte w należyty sposób.
Z kolei pan Eryk przekonuje w materiale Stonogi, że niektórzy pracownicy dopuszczali się kopania w worki, w których znajdowały się zwłoki. „To jest nie do pomyślenia, co tam się dzieje, jakie oni mają podejście do tych ciał. Traktują ciała jak śmieci” – mówi były pracownik zakładu pogrzebowego.
Współwłaściciel zakładu podkreśla, że w ostatnim okresie nie napływały do niego sygnały o nieprawidłowościach, zarówno od pracowników firmy, jak i od jej klientów.
– W ostatnim czasie nie napływały do mnie od innych pracowników jak i od klientów zakładu żadne niepokojące sygnały. Klienci wyrażali zadowolenie z naszej pracy, co m.in. przejawiało się licznymi pozytywnymi komentarzami w internecie. Od ostatniej niedzieli komentarze te wskutek ukazanego materiału wideo są negatywne. Jest to efekt działania pana Zbigniewa Stonogi, który spowodował swoistego rodzaju lincz medialny mojej firmy.
Komentarze na portalach społecznościowych to niejedyne problemy, z którymi zmaga się firma. W poniedziałek wieczorem doszło bowiem do aktu wandalizmu. Nieznani na razie sprawcy zdewastowali witrynę i elewację zakładu. Pojawiły się m.in. napisy: „cwele”, „nekrofile”, „zwyrodnialcy”. Właściciele złożyli zawiadomienie na policji i powiadomili ubezpieczyciela, który ma ocenić straty.
Dla dobra postępowania współwłaściciel Charona nie informuje o tym, jak długo zatrudniony był w zakładzie pracownik, o którego czynach mówi w materiale pan Eryk. Zapytany o konsekwencje, jakie poniósł były pracownik po pierwszym dopuszczeniu się takiego czynu, i o to, kto wtedy poinformował go o zachowaniu byłego pracownika (pan Eryk: „Poszedłem z tym do pracodawcy, szef zwolnił tego chłopaka, który to zrobił, to był jego drugi raz”), informuje, że „Zakład Charon nie chce się odnosić do nagrania, którego wiarygodność nie została wykazana w stosownym postępowaniu”.
Kto zajmie się sprawą okradania zwłok?
W piątek, 7 października, właściciel Charona złożył na policji zawiadomienie o szantażu. 3 października jedna osoba miała grozić, że ujawni działania praktykowane w firmie, jeśli nie dostanie żądanej kwoty. Drugie zawiadomienie złożył jeden z pracowników podpisanych pod pismem z prośbą o zwolnienie pana Eryka i dotyczy ujawnienia danych osobowych pracowników, z kolei w niedzielę wieczorem zawiadomienie o bezczeszczeniu zwłok i okradaniu zmarłych złożył pan Eryk. Od niedzieli policja zabezpiecza grób, którego dotyczy zawiadomienie.
Wciąż jednak nie wiadomo, która prokuratura będzie prowadzić sprawę dotyczącą zawiadomienia złożonego przez pana Eryka. Zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa wpłynęło do Prokuratury Rejonowej w Elblągu, która chce wyłączenia jej ze sprawy i złożyła wniosek w tej sprawie do Prokuratury Okręgowej w Elblągu. Z kolei Prokuratura Okręgowa w Elblągu do Prokuratury Regionalnej w Gdańsku wysłała wniosek o wyłączenie ze sprawy wszystkich prokuratur z regionu elbląskiego. Wiadomo już, że wniosek został zaakceptowany. Sprawą będzie się zajmować któraś z prokuratur z okręgu gdańskiego. Podobnie było w przypadku skandalicznego przesłuchania na Komendzie Policji Miejskiej w Elblągu. Sprawa ostatecznie trafiła do prokuratury w Kościerzynie.